Dzisiaj Moja Toskania zaglada nietypowo do kuchni arabskiej. Falafel bowiem goszcza rowniez na wloskich stolach weganskich, stad postanowilam wykonac je rowniez u mnie w domu oraz podac przepis na blogu. Mam tylko male watpliwosci, co do ostatniego etapu ich przygotowywania. Wrzucone kulki na goracy olej wcale tak szybko nie brazowieja, a lekko sie rozpuszczaja. Moze powinno obtoczyc sie je lekko w mace? Ja smazylam je krotko i od razu podawalam do jedzenia. Zniknely w 5 minut.
Falafel
Skladniki:
500 g ugotowanej ciecierzycy
2 g kminku w proszku
1 cebula biala
1 peczek natki pietruszki
1 – 2 zabki czosnku
2 lyzki oliwy z oliwek extravergine
sol i pieprz
Pozostale skladniki:
olej do smazenia
Przygotowanie:
Posiekac listki natki pietruszki. Do miksera wrzucic obrany czosnek, cebule i natke pietruszki. Zmiksowac. Dodac ciecierzyce i oliwe z oliwek (bez niej calosc nie polaczyla sie dobrze ze zoba).
Odlozyc mase z ciecierycy na pol godziny. Natepnie lepic dosc duze kule (jak knedle) i smazyc na glebokim oleju.
Usmazone falafelki klasc na talerzu wylozonym papierem kuchennym. Podawac gorace.
Moj maz polal jedengo falafelka octem balsamicznym. Smakowalo.
Julcia tez wpadla na pomysl, lecz troche inny… Wziela sloik dzemu malinowego. Rozgniotla falafela, do srodka wlozyla dzem i zalepila. To chyba knedel z ciecierzycy? Zjadla. Podobno dobre 
